Nie tak dawno dostałam niewiarygodną szansę od losu. Propozycja nowej pracy, zupełnie nie związanej tym co w danym momencie robiłam, ale związanej z moimi dziecięcymi marzeniami. Jako dziewczynka często wycinałam materiały poszewek, moich ubrań i robiłam nowe - moim lalkom... Zawsze starałam się wspinać po szczeblach życia, kariery jak najwyżej. Ciągle rosnąca ambicja, ale brak efektów, ani owoców mojej pracy. Gdy zaczęłam już tracić nadzieję, dostałam drogowskaz na moim życiowym zakręcie. Wiedziałam, że jeśli z niego nie skorzystam, zaprzepaszczę taką okazję. Trach... i zaraz przeskoczyłam z sześć szczebelków mojej klasyfikacji. Przyszło mi pracować ze wspaniałą kobietą. Pełną energii, uśmiechu, pasji... i przede wszystkim życia... Jej wielkie serce i wielkoduszność zauważyłam już w pierwszych tygodniach naszej współpracy...
I tak zaczęła się moja przygoda z Luną Mech... Moje marzenia osiągnęły w końcu jakieś realne podłoże. Dużo musiałam i nadal muszę się nauczyć, ale to co jestem już pewna - to jest wielka szansa, do nauki i zdobycia doświadczenia. A przede wszystkim pomocy w realizacji marzeń - swoich i czyichś. A to, że mogę jakoś pomóc liczy się dla mnie najbardziej. Praca nie musi być monotonna może być przyjemna i pełna nowych wyzwań.
Moja szefowa pokazała mi ubrania, które zaprojektowała, i zleciła do szycia - jeszcze bez nabytej wiedzy śmiało mogłam stwierdzić, że materiał jest bardzo dobry, ubrania zyskują na "dotyku". Do tego organiczne, i robione u nas w Polsce. To było dla mnie naprawdę fascynujące. Kilka dni później odwiedziłyśmy osobę, która szyje dla "nas" ubrania. Szwalnia, kolory, nici... wszystko żywe... z "duszą". Te maszyny, projekty i obserwowanie jak z kawałka materiału może powstać coś naprawdę pięknego - to jest niesamowite. Jeżdżąc po materiały oglądając całą paletę kolorów, różne wzory - zadałam sobie pytanie. Czy to jest właśnie "to"? ... I śmiało mogę stwierdzić, że tak! Odwiedziłam miejsca, do których prawdopodobnie nigdy bym nie weszła, nabyłam nowe doświadczenie, i praktycznie co dziennie przeżywam nową przygodę. Pierwszy wyjazd po nowe materiały. Weszłyśmy do "magazynu" w którym na belkach, zawinięte były przepiękne tkaniny... Pierwsze co wpadło mi na myśl "CHCĘ WSZYSTKIE"... W mojej głowie od razu pojawiały się wizje stroi Luny w przeróżnych odcieniach i wzorach. Dzień szybko się skończył, wcześniej nie zdawałam sobie sprawy jakim złodziejem czasu może być taka jakże fascynująca wyprawa.
Teraz szykujemy się do nowej kolekcji, cieszę się, że mogę w jakiś sposób przyczynić się do jej rozwoju, że mogę być od samego początku do końca produkcji, że mogę obserwować jak to wszystko powstaje, że mogę doświadczyć ile trzeba włożyć pracy w jedną rzecz, że mogę pomóc w rozwoju Luny - rozwoju marzeń i pasji. Cieszę się jak dziecko patrząc jak z niczego powstaje coś naprawdę pięknego. Teraz czekam na nową odsłonę, Materiał - poczwarka - właśnie przeistacza się w motyla. nowe tkaniny przypominają właśnie ich skrzydła... Kolory, to coś co Luna Mech wprowadziła do mojego życia... dosłownie ;)
Dziękuję...