Produkt dnia
Bon podarunkowy
Bon podarunkowy

100,00 zł

81,30 zł

szt.
Eko życie 0
Eko życie

Ludzie prześcigają się o to, kto jest bardziej „zielony”. Wegetarianie atakują mięsożerców, a weganie - wegetarian. Nastolatki publikują dramatyczne posty o zagrożonych gatunkach zwierząt, których nigdy tak naprawdę nie spotkały, a UE wymyśla kolejne przepisy, które mają forsować proekologiczny styl życia. Sens tego co ważne czasami umyka wśród krzyku ambitnych idei ekologii.

Nie jestem przeciwniczką ekologi, jednak jestem chora na racjonalizm i niektóre obrazy współczesnego świata, które szturmują zamek mojej logiki. Ludzie na Ziemi są gatunkiem pasożytniczym, nic tego nie zmieni. Nie dopasowujemy się do środowiska, a zamiast tego przekształcamy je dla własnych potrzeb. Jednak czy to źle? Czy jeśli nawet zużyjemy większość surowców i zanieczyścimy planetę w takim stopniu, że któreś z przyszłych pokoleń będzie miało trudności z przeżyciem na niej, fakt ten uczyni nas złymi?
Zawsze jest szansa, że uda się wynaleźć technologie, które pozwolą odnawiać zasoby w sposób efektywny bądź nawet zasiedlać inne planety. Poza tym wszelkie współczesne inicjatywy proekologiczne przynajmniej z założenia dążą do tego, żeby opóźnić tempo „starzenia się i umierania” Ziemi. To oczywiście chwalebne. Nawet jeśli my nie odczujemy bezpośrednio skutków własnej ignorancji i konsumpcyjnego trybu życia, odczują to z pewnością nasi potomkowie. Dlatego oszczędzamy surowce, wspieramy recykling, opowiadamy się za ekologicznymi akcjami. Wszystko co ma swój początek musi mieć również swój koniec. Tak, jak i każde z nas umrze, również i nasza planeta pewnego dnia „zamknie oczy” (przynajmniej dla gatunku ludzkiego). Tak, jak dbamy o własne zdrowie, staramy się zachować jak najdłużej własne życia, tak samo naturalną jest troska o Ziemię. Być może to co napisałam obraża logikę czytelników, gdyż niejasne jest czy popieram ekologię, czy też pogodziłam się z nieuchronną zagładą planety i gardzę losem przyszłych pokoleń. Postaram się zatem uczynić to jeszcze bardziej niejasnym, cóż, musimy porozmawiać o zdrowym egoizmie.

Zdrowy egoizm - prawda jest taka, że wegetarianin, który odmawia jedzenia mięsa nic nie zdziała dopóki będzie ktoś, kto będzie chciał kupić mięso. Może zdziałać troszkę, jeśli przekona do swoich racji jak największą grupę ludzi (przekona przykładem i argumentami, nie krzykiem i poczuciem wyższości); może zdziałać jeszcze więcej, gdy poprzez różnego typu organizacje lub świat polityki wpłynie na to, aby zwierzęta hodowlane mogły mieć bardziej godziwe życie oraz mniej bolesną śmierć. Jeżeli podczas sobotniego wypadu ze znajomymi dumnie odmówi kebabu mówiąc, że w ten sposób chroni/ratuje jakiekolwiek zwierzę, będzie zasługiwał jedynie na śmiech swoich znajomych. Niech zaadoptuje zwierzę ze schroniska, wtedy realnie uratuje konkretne istnienie od zapomnienia i śmierci. Niech zainteresuje się losem bezpańskich zwierząt w swojej okolicy, niech zrobi cokolwiek, podczas czego będzie vis a vis ze zwierzęciem i bezpośrednio mu pomoże, bo zakup sałatki zamiast hamburgera nie wpłynie na lepszy los jakiejkolwiek istoty. Może zostać nawet dziennikarzem śledczym i wpływać na zamykanie ubojni, które łamią przepisy. Możliwości ma wiele, ale słowa pozostaną tylko słowami i nigdy nie zastąpią działania.

Mówmy dalej o egoizmie, to takie piękne słowo i zazwyczaj tak źle kojarzone. Tyle ludzi niemal płacze mówiąc o tym, że ten lub tamten gatunek jest na wyginięciu. Kłusownicy są źli, prawo jest złe, gatunki wymierają... No właśnie − jedynie mówi. Czy to nie hipokryzja? Jeśli ktoś chce coś zmienić to może zostać aktywistą, może wiązać się z różnymi grupami wpływu, jeździć tu i tam, przynajmniej próbować coś zmienić. Niech chociaż pojedzie do zoo, nagra przedstawicieli ginących gatunków na pamiątkę, a może nawet − pierwszy raz zobaczy je na żywo. Można też inaczej. Niech zainteresuje się losem sędziwych ludzi ze swojego sąsiedztwa. Może nawet dawno już nie był u starszych członków własnej rodziny. Przecież niektórzy starsi ludzie to również „osobniki, którym grozi wymarcie”. O ile ważniejszym jest udzielenie pomocy i wsparcia drugiemu człowiekowi od pseudo-troski o ginące gatunki zwierząt, z którymi nie ma się nic wspólnego (i tak naprawdę nie chce mieć)?

Może powiecie, że miałam mówić o zdrowym egoizmie, a nigdzie nie napisałam o nim wprost. No dobrze, czas na konkluzje.

Jesteśmy pasożytami dla ekosystemu, budujemy domy, jeździmy samochodami, używamy współczesnej technologii. Nie każdy może żyć jak amisze i to jest w porządku. To, że zużywamy zasoby Ziemi dla celów cywilizacyjnych również jest w porządku. Sposób, w jaki to robimy − niekoniecznie i tutaj wkracza ekologia. Zdrowy egoizm polega na tym, że każdy jest odpowiedzialny za swoje życie. Martwisz się o planetę? Bolejesz nad losem zwierząt? lub surowców naturalnych? Błąd. Dopóki nie podejmiesz konkretnych działań, aby coś zmienić − mijasz się z życiem. Nie każdy może być ekologicznym aktywistą i nie każdy jest stworzony do tego typu działań. Zaakceptuj status quo. Następnie zrób coś, co uczyni ten świat lepszym miejscem. To nie musi być coś z przedrostkiem „eko”, to może być pomoc drugiej osobie lub stworzenie czegoś, co przyniesie korzyści dla społeczeństwa.

Najprościej jednak jest zwrócić się ku innym, własnej rodzinie, znajomym, a nawet tym nieznajomym i wyciągnąć pomocną dłoń. Zdrowy egoizm polega na tym, że wiesz na co nie masz wpływu, a na co masz i akceptujesz to lub rzeczywiście próbujesz zmienić. Nie warto się nabierać na to co próbują nam wciskać inni, nieważne czy to będzie lifestyle'owy mainstream czy ecostream. Warto postępować zgodnie z własnym sumieniem i być po prostu dobrym człowiekiem, wtedy często to co dobre (np. zachowania proekologiczne) zdarza się tak jakby przypadkiem, jest jedynie dodatkiem... 

Komentarze do wpisu (0)

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl